Fragmenty zapisów z dziennika (1987 r.) Andrzeja Myca,
zamieszkałego w owym czasie we Wrocławiu przy ulicy Inowrocławskiej 25/33
23 lipca (czwartek), 1987
(…) W sobotę [11 lipca] wieczorem zorientowałem się, że jestem śledzony. Nie odpuszczano mnie na krok aż do wtorku 21 lipca. We wtorek o 4 rano wyszedłem na pociąg „Piast” do Warszawy i byłem bez obstawy. Albo zaspali, albo odpuścili. Z tego, co wiem, to zaspali. Chciałem poznać ich pracę i starałem się jak najwięcej zobaczyć, nie będąc jednocześnie podejrzanym, że wiem o ich obecności. Chyba mi się to udało. Każdego dnia byli coraz bardziej rozprężeni i nieuważni. Wydawało im się, że jestem ślepy jak nosorożec i głuchy jak głuszec podczas tokowania. Być może to, co widziałem, było przysłowiowym kawałkiem góry lodowej, ale było.
24 lipca (piątek), 1987
(…) Widziałem ich, WOD0234 na Grabiszyńskiej ok. 9:30, skręcili w Stalową.
26 lipca (niedziela), 1987
Byłem z Łukaszem [starszy syn autora dziennika, miał wtedy trzy i pół roku], w pociągu do Legnicy spotkałem znajomą twarz panienki będącej na usługach i jeszcze jednego faceta. Pojechali ze mną aż do Legnicy. Na stacji do faceta podeszła jakaś dziewczyna. Studiowali rozkład jazdy pociągów. Potem poszli do miasta. Ja wsiadłem do taksówki i pojechałem. Chyba odpuścili.
27 lipca (poniedziałek), 1987
8:10. Wychodzę ze sklepu spożywczego, Wybałuszony [dla rozróżnienia śledzących, autor dziennika nadał śledzącym go osobom pseudonimy] zmierza w kierunku sklepu.
28 lipca (wtorek), 1987
8:00. Czekam na przystanku 127. Na rogu Zachodniej i Inowrocławskiej czai się facet (Dociekliwy). Przy 1 Maja wysiada, jest przekonany, że ja również wysiadłem, kiedy mnie widzi w środku, wsiada i jedzie do końca. Pod sklepem spożywczym przy Skierniewickiej parkuje pomarańczowy polonez WOA7369. Przed czwartą wyjeżdżam z B., za nami biały fiat 125, potem pomarańczowy fiat 125 – WOC7291, aż do Zachodniej za nami trasą autobusu 127 od Kruczej.
29 lipca (środa), 1987
7:15. Wychodzę, autobus 127. Na placu Czerwonym WOC 7291, potem znika. Po Wiśniowej w dali majaczy wolno jadący biały fiat 125, widzę go na Sudeckiej, Jaworowej, Skierniewickiej.
Około czwartej [16:00] z rogu Czerskiej i Ślężnej Kazia zabiera mnie samochodem. Za nami dwa samochody – pomarańczowy fiat 125 WOE4971 i kremowy fiat 125, nie dostrzegam numeru. Zatrzymujemy się na Zaporoskiej przy Grabiszyńskiej, oni się rozstawiają. Potem jedziemy dalej. Wysiadam na Długiej przy Inowrocławskiej, odprowadza mnie kremowy, pomarańczowy zjeżdża z trasy w kierunku mostu Sikorskiego. Jest 16:15.
30 lipca (czwartek), 1987
7:45 – wyjazd do pracy, w 127 dwóch: Wybałuszony i Blondas. O 15:30 z pracy wyjeżdżam z Małgosią W. szarą zastawą. Jadą ze mną Małgosia K., Halineczka, Kaziunia. Na Ślężnej mamy gumę. Naprawa. Nie możemy ruszyć, coś z akumulatorem. Na popych rusza. Jedziemy na Przodowników Pracy do sklepu po buty. Za nami. Ze sklepu na popych do Próchnika. Małgosia, ja i Kaziunia. Na Próchnika Małgosia idzie do znajomego mechanika po pomoc. Rozstawiają się, przechodzą obok budynku, aby zobaczyć numer (chyba 151). Wracamy do domu. Małgosia myli drogę. Jedziemy Braniborską do placu Strzegomskiego. Potem wraca do placu Czerwonego, stamtąd na Zachodnią. Oni trochę głupieją, myślą, że jakaś ucieczka. Wysiadam, jest kilka minut przed 17.
Wychodzę po 21:00 na Zachodnią, spotykam się ze Stefanią. Siedzimy na ławce, obok nas dziewczyna. Idziemy w kierunku Legnickiej do przystanku tramwajowego, za nami dwóch. Na przystanku dziewczyna z facetem. Potem tylko dziewczyna. Przyjeżdża 10 [tramwaj], jadę do placu 1 Maja. Tam do 15 [tramwaj], za mną facet od dziewczyny jedzie do Tarnogajskiej. Tam wysiadam, idę do Z.C. Dziewczyna z nim za mną. Wychodzę od Z.C. przed 23:00 u wylotu Ząbkowickiej i Górniczej WOA7313, biały fiat 125. Idę do postoju taxi, tam podjeżdża taxi wygaszona! Facet mnie dostrzega i zapala koguta (chyba 415)? Za mną do Zachodniej WOA 7313, biały fiat 125 i WOA 7291, pomarańczowy fiat 125.
1 sierpnia (sobota), 1987
Z domu wyszedłem przed 10. Poszedłem przez Młodych Techników do przystanku tramwajowego. Wsiadłem do 10 i pojechałem do placu Dzierżyńskiego. Na trasie dwa fiaty 125: pomarańczowy WOA7291 i biały WOA7313. Tego drugiego widziałem tylko raz. Pomarańczowy odprowadził mnie do placu Dzierżyńskiego, a w nim Samotna i Pocieszyciel. Na placu Dzierżyńskiego przesiadam się do 11 [tramwaj] do Hali [Targowej]. Pomarańczowy pod prąd za tramwajem. W Hali odebrałem wieniec i spotkałem Pocieszyciela. Z Hali pojechałem 17 na dworzec kolejowy, ze mną Samotna. Na dworcu pod zegarem wyczekałem aż na cztery minuty do odjazdu pociągu. Wbiegłem na peron oni za mną. Odnalazłem Jasia, podałem mu wieniec i wsiadłem do pociągu. Samotna i Pocieszyciel zostali na peronie.
2 sierpnia (niedziela), 1987
Około 10 przyjechał Czarek z Bożeną i i zabrali nas samochodem. Bożena i Małgosia [żona] zostały odwiezione do Klubu Energetyka (pl. Powstańców Śląskich). Ja z chłopakami [dwaj synowie, Łukasz i Filip] i Czarkiem pojechałem na giełdę samochodową. Byliśmy tam do około kwadrans po jedenastej i wróciliśmy do domu. Przez cały ten czas byliśmy „czyści”.
Po południu, gdzieś około 15:30 wybraliśmy się z Małgosią i chłopakami do rodziców Małgosi. Wyszliśmy na przystanek przy kwieciarni, naprzeciw szkoły 103. Po chwili w kierunku Sikorskiego, Zachodnią przejechał stalowo-szary fiat 125 – WOD0313. Potem, chwilę potem przyjechał 103. Wsiedliśmy. Po drodze spotkałem jeszcze dwa razy ten samochód. Na skrzyżowaniu Legnickiej i Kwiskiej i drugi raz na wysokości parku na Pilczyckiej. U rodziców byliśmy do 18:00. Wyszliśmy na pętlę 135, ale miał odjazd za pół godziny. Postanowiliśmy Pilczycką przejść do przystanku 103 na rogu Hutniczej i Pilczyckiej. 200-300 m majaczył mi pomarańczowy fiat, który nie mógł się zdecydować, czy jechać, czy stać. Błąkał się po Pilczyckiej i uliczkach dojazdowych. Doszliśmy do przystanku na rogu. Przy bocznej Hutniczej na wysokości postoju taxi stał pomarańczowy [fiat 125] WOA4971 [prawdopodobnie WOE4971]. Przyjechaliśmy do Zachodniej i wysiedliśmy przy kościele ze 103.
[zapis niechronologiczny]
Zastanawiam się, dlaczego nie pojechali za mną i za Czarkiem i to nie pierwszy raz. Jak wieźliśmy pomnik do Legnicy, nikt za nami nie jechał. Jak jechaliśmy do Boszkowa [5 sierpnia], było „czysto”, teraz to samo. Myślę, że jest to celowa robota. Wiedzą, że Czarek ich widzi, a więc, kiedy jesteśmy razem, nie pojawiają się, aby mnie nie ostrzegł. Kiedy jestem sam, śledzą mnie, bo myślą, że ich nie widzę. Liczą na moją „ślepotę” i że w końcu pójdę tam, gdzie chcą, abym poszedł. Ta hipoteza jest bardzo karkołomna, ale tu wszystko jest karkołomne – w przenośni i dosłownie.
3 sierpnia (poniedziałek), 1987
Wyszedłem przed 10:00 po zakupy do sklepu na pl. Czerwony. Przechodziłem przy szkole 103. Przez plac św. Mikołaja w kierunku szkoły odjechał fiat kremowy 125 – WOC2283. W środku był kierowca i Dociekliwy. Po zakupach wróciłem do domu i wyszedłem jeszcze raz. Poszedłem do warzywniaka na Inowrocławskiej – zamknięty, poszedłem do warzywniaka przy Zachodniej, naprzeciwko szkoły. Zrobiłem zakupy, wyszedłem i skierowałem się do skrzyżowania Zachodnia-Inowrocławska. Poszedłem Inowrocławską w kierunku Legnickiej. Na Legnickiej skręciłem w prawo i jak byłem przy warzywniaku, zobaczyłem na rogu Młodych Techników i Legnickiej Wędrowniczkę. Warzywniak był zamknięty, poszedłem przez Młodych Techników na wysokości postoju taxi i tuż obok pomarańczowy fiat 125 – WOE4971. Poszedłem do Kruszwickiej i zatrzymałem się przy warzywniaku. Chwilę potem po Kruszwickiej, przeciwległym chodnikiem szła Wędrowniczka. Zrobiłem zakupy i poszedłem między blokami na Czarneckiego. Szedłem Czarneckiego i przeciąłem Poznańską. Zatrzymałem się przy warzywniaku na Czarneckiego, między Poznańską a Lubińską. Stałem w kolejce i w odbiciu szyby warzywniaka zobaczyłem, jak po przeciwległym chodniku idzie Wędrowniczka. Weszła do bramy na ul. Czarneckiego 52. Chwilę potem przez Czarneckiego w kierunku Lubińskiej przejechał WOE4971. Zrobiłem zakupy i zawróciłem do dom. Naprzeciwko bramy, do której weszła Wędrowniczka stał stalowo-szary [fiat] 125 – WOD0313. Zobaczyłem Wędrowniczkę na półpiętrze. Wróciłem do domu około 11.
Wyszedłem ok. 15:30 na mszę za J. Wojskowicza [przewodniczący KZ NSZZ Solidarność przy Instytucie Immunologii i Terapii Doświadczalnej]. Pojechałem 135 do pl. Powstańców Śl., tam 7 [tramwaj] do pętli i do kościoła na Krzyckiej. Nie widziałem ich. Stamtąd ok. 17 – 126 [autobus] z pętli do pętli, do rodziców Małgosi. Około 18 do domu 135, nie widziałem ich.
4 sierpnia (wtorek), 1987
Około 9 do Instytutu [Immunologii i Terapii Doświadczalnej], nie widzę ich. Potem około 10 na Wojszycką do pętli 144, nie widzę ich. Stamtąd do Nowego Świata 144, nie widzę ich. Potem pieszo do pl. Czerwonego i do domu 142, nie widzę ich. Była 11:10. Około 15:30 z Jaśkiem i telewizorem wsiadamy do 135, jedziemy do pętli na Kozanowie. Stamtąd wracam do domu 135, około 16:15. Nie widzę ich. Około 17:15 z dziećmi i Z.C. wychodzę na skwer, nie widzę ich. O 17:55 żegnam się z Z.C. i bawię się z dziećmi, nie widzę ich. Około 18:20 jest Wędrowniczka i jej towarzysz. Przechodzą przez skwer od strony Inowrocławskiej, potem za żłobkiem wychodzą koło kortów [tenisowych], dochodzą do Młodych Techników i wsiedli do pomarańczowego. Wracam spod kortów z chłopakami na górkę. Od strony Młodych Techników w kierunku rogu Inowrocławskiej i Zachodniej idą dwaj Spacerowicze. O godzinie 18:55 wracam z dziećmi do domu.
9 sierpnia (niedziela), 1987
Od środy jesteśmy w Boszkowie na wakacjach. W sobotę przyjechał Czarek przywiózł zaopatrzenie i wiadomość dla mnie. Okazuje się, że 1 sierpnia byłem prowadzony nie tylko do stacji, ale pojechali za mną aż do Cieplic. Byłem przekonany, że mnie „odpuścili” i przestałem interesować się poza Wrocławiem. Nauczka na przyszłość.
12 sierpnia (środa), 1987
Wczoraj o godz. 23:02 wyjechałem z Boszkowa do Leszna. W Lesznie miałem pociąg dzisiaj o godz. 1:56 do Wrocławia. Pociąg był spóźniony. Wyjechał z Leszna około 2:30. Do Wrocławia dotarłem około 3:45. Tak się szczęśliwie złożyło, że pociąg zatrzymał się na stacji Mikołajów [nieplanowo]. Wysiadłem, wokół mnie żywej duszy. Złapałem taksówkę i dojechałem na miejsce, była 4:00. Teraz jest 11:20, czekam i ciągle nic.
[Autor dziennika jechał na umówione spotkanie z Kornelem Morawieckim. Miał zostać odebrany z pośredniego mieszkania. Jechał z „obstawą” aż z Boszkowa, ale dzięki temu, że pociąg nieplanowo zatrzymał się we Wrocławiu-Mikołajowie, wysiadł i zgubił śledzących. „Obstawa” pojechała dalej na Dworzec Główny we Wrocławiu, gdzie się zorientowali, że zgubili osobę śledzoną. Na wszelki wypadek pojechali dalej tym samym pociągiem, aż do Jeleniej Góry. Ponieważ z nasłuchów radiowych pasm Służby Bezpieczeństwa wynikało, że autor jest śledzony, nie został on odebrany z pośredniego mieszkania na spotkanie z K.M, tak jak planowano, aby nie narażać K.M. na aresztowanie].