Strona głównaPolecamyPolecamyMemoriał o zagładzie miasta i jednej rodziny

Memoriał o zagładzie miasta i jednej rodziny

Opublikowano

spot_img

TADEUSZ ŚWIERCZEWSKI

Polecamy artykuł naszego Kolegi, o tragicznej historii jego rodziny.

TADEUSZ ŚWIERCZEWSKI ur. 9 IX 1942 w Warszawie. Absolwent Politechniki Wrocławskiej, Wydz. Inżynierii Sanitarnej (1973). Aktywny uczestnik marca 1968 r., w latach 1978-79 współpracownik niezależnego pisma „Biuletyn Dolnośląski”, 1980-1981 działacz NSZZ „Solidarność”, członek RKS Dolny Śląsk, 1982-1990 współzałożyciel i działacz „Solidarności Walczącej”, współorganizator oddziałów SW w Gdańsku, Warszawie i Poznaniu. Od 5 X 1982 do 27 I 1983 początkowo internowany, później aresztowany, bity podczas przesłuchań. Po zwolnieniu kontynuował działalność, wielokrotnie zatrzymywany, karany grzywnami przez kolegium ds. wykroczeń. Biogram w Encyklopedii Solidarności.

MEMORIAŁ O ZAGŁADZIE MIASTA I JEDNEJ RODZINY

Rodzina

Tadeusz Józef Świerczewski, ur. 9.09.1942 r. w Warszawie. Pochodzi z rodziny o głębokich tradycjach patriotyczno-niepodległościowych. Jest prawnukiem powstańca styczniowego, zesłańca na Sybir (Kamczacki Pietropawłowsk)…….(załączniki) … Tam urodził się jego dziadek – Józef, babcia Maria z domu Zadernowska oraz ich sześcioro dzieci. Ojciec Tadeusza – Stanisław był najmłodszy z sześciorga dzieci. W czasie bolszewickiej rewolucji w 1917 r. hordy bolszewickie zaczęły mordować Polaków, a nawet ludność tubylczą. Na polecenie Waleriana Czumy (późniejszego generała, dowódcy obrony Warszawy w 1939 r.) Polacy organizowali oddziały samoobrony do walki z bandami bolszewickimi, broniąc zarazem ludność tubylczą. Połączone oddziały polskie przebijały się przez Mandżurię i Chiny, Irak, Iran do Polski. Pod koniec
1919 r. rodzina Świerczewskich zamieszkała w Warszawie.

W roku 1920 trzech synów Józefa i Marii wstąpiło do Wojska Polskiego, aby ponownie stanąć do walki w obronie Ojczyzny, tym razem przed nawałą bolszewicką, która parła na zachód w celu opanowania Europy. W wolnej Polsce Stanisław Świerczewski (ojciec Tadeusza Świerczewskiego) oraz Tadeusz Ostrzyniewski (brat Mamy – wuj – Tadeusza Świerczewskiego) ukończyli studia w szkole Wawenberga i Rotwanda. Tadeusz Ostrzyniewski jako konstruktor silników samolotowych oraz jako kontroler pracował na Okęciu. Ojciec Tadeusza, Stanisław, pracował na „Forcie Bema” na Powązkach, kontrolował produkcję amunicji.

Przed wejściem Niemców do Warszawy, wuj Tadeusza, Tadeusz Ostrzyniewski jako konstruktor samolotowy, mechanik – kontroler wraz z pilotem samolotu z Okęcia wystartowali z pasażerami wśród których była córka Józefa Piłsudskiego – Jadwiga, oficerowie i dyplomaci. Punktem docelowym miała być Anglia. W trakcie lotu zmuszono ich do lądowania w Lidzie – obecnie Białoruś. Zostali internowani. Drogą dyplomatyczną podstawiono inny samolot i wywieziono ich przez Węgry. Tadeusz Ostrzyniewski wraz z pilotem powrócił do Warszawy.

Wrzesień 1939 r. to tragedia Narodu, ale i rodziny Świerczewskich. Zginęli dwaj bracia Ojca Tadeusza, Stanisława. W obronie Warszawy zginął Józef Świerczewski, który był ochotnikiem do „Żywych Torped”, co jest opisane w książce „Polskie Żywe Torpedy” autorstwa Narcyza Klatka. W obronie Modlina zginął Władysław Świerczewski.W trakcie okupacji, już na polecenie AK, siostra Ojca Tadeusza, Wiktoria, została jako lekarz skierowana na Zamojszczyznę, gdzie zginęła w trakcie jej pacyfikacji przez Niemców – brak danych o dacie i miejscu śmierci.

Rodzina Świerczewskich i Ostrzyniewskich angażowała się w pomoc Żydom. Pomagali w wyrabianiu metryk kościelnych w parafii Św. Jozafata na Powązkach. Pozwalało im to w wyjazdach na wschód do Rosji. Getto warszawskie było otoczone murem wysokim na 3 metry, a Niemcy stacjonowali na strażnicach i przy bramie. Wewnątrz Getta, Żydzi byli pilnowani przez czarną żydowską policję, która ich biła i mordowała drewnianymi pałami. To oni byli głównymi oprawcami swoich współbraci w Getcie Warszawskim. Likwidacji Getta w bestialski sposób dokonali Niemcy. Przez Getto przejeżdżał miejski tramwaj, gdzie warszawiacy z narażeniem życia rzucali Żydom jedzenie. Rodzina Świerczewskich i Ostrzyniewskich pomagała w aprowizacji Getta. Jeździli po okolicznych wsiach, a nawet do Generalnej Guberni, po żywność dla Żydów, i mieszkańców Warszawy. Niemcy nie dostarczali żywności dla Polaków. Przywiezienie żywności do Warszawy groziło aresztem, a nawet wysyłką do obozu. Na dworcach Niemcy, SS-mani, robili obławy i – w najlepszym wypadku – rekwirowali przywieziony towar. Przed dojazdem do dworca głównego maszyniści zwalniali bieg pociągu, aby było na tyle bezpiecznie, że można wyrzucić worki z żywnością (mąka, mięso) i wyskoczyć z pociągu.

Powstanie Warszawskie

Po upadku Powstania, Ojciec Tadeusza, Stanisław, wraz z bratem Mamy – wujem Tadeuszem
Ostrzyniewskim oraz Stanisławem Janczewskim (mężem Eugenii – siostry Mamy Tadeusza Świerczewskiego) nie złożyli broni, lecz podjęli próbę przebicia się do Zgrupowania „Kampinos” w Puszczy Kampinoskiej, we wrześniu 1944 r., z bronią w ręku. W trakcie walk, zostali otoczeni przez Waffen SS oraz oddziały „własowców”. Dostali się do niewoli. Wywieziono ich do Mauthausen w Austrii. Z Mauthausen goniono ludzi na piechotę do obozu Gusen KZ Melk w Austrii. Ojciec został zamordowany dnia 10.12.1944 r., a wuj, Tadeusz Ostrzyniewski, 10.04.1945 r. Z relacji Stanisława Janczewskiego wykonywali pracę w kamieniołomach. Pilnowani byli przez Niemców i kapo różnych narodowości. Powracający do obozu po pracy z kamieniołomów byli pilnowani przez Austryjaków, Niemców. Jeśli ktokolwiek zasłabł był natychmiast zabijany strzałem, reszty dokonywali kapo. Przy tak ciężkiej pracy racje żywnościowe były głodowe. Był to okres zimy. Nie otrzymywali ciepłych ubrań, chodzili w pasiakach. Na rękach mięli wytatuowana numery. Stanisław Świerczewski miał nr 96066, a przyjęty tego samego dnia Tadeusz Ostrzyniewski 92567 (widać jak pracowała zbrodnicza machina niemiecka). Zostali żywcem spaleni w krematorium – według relacji ocalałego Stanisława Janczewskiego. Stanisław Świerczewski, który przeżył Sybir i ucieczkę z Sybiru, zostaje zamordowany w ciągu 2 miesięcy od przybycia do obozu. Tadeusz Ostrzyniewski został zamordowany tuż przed wyzwoleniem. Stanisław Janczewski po powrocie z Austrii zamieszkał ze swoją żoną, u babci Tadeusza Świerczewskiego, Bronisławy Ostrzyniewskiej, na Powązkach, na wprost Cmentarza Wojskowego, na ulicy Powązkowskiej nr 70/10. Tam Stanisław Janczewski przekazał Jadwidze Świerczewskiej (Mamie Tadeusza Świerczewskiego), otrzymaną od Stanisława Świerczewskiego obozową łyżkę. W domu na Powązkach u babci Bronisławy Ostrzyniewskiej mieszkała Jadwiga Świerczewska z dwójką dzieci – Janiną (ur. 03.1939) i Tadeuszem (ur. 09.1942) , Stanisław Janczewski z żoną Eugenią (siostrą Jadwigi), Henryka Ostrzyniewska oraz Bernard Ostrzyniewski, który był głównym organizatorem przerzutów jedzenia do Getta z grupą kolegów. Z opowiadań Stanisława Janczewskiego, wynikało, że Austriacy, Niemcy wysługiwali się oprawcami, tzn. „kapo”, którzy rekrutowali się z różnych narodowości, takich jak Rosjanie, Żydzi i Niemcy. Na ogół byli to kryminaliści. Natomiast Austriacy pilnowali i mordowali więźniów w mundurach Waffen SS, oraz Wermachtu. Stanisław Janczewski zmarł z wycieńczenia, mimo starań lekarzy, po trzech tygodniach od powrotu z Austrii. Jego relacje były wielokrotnie powtarzane przez rodzinę Świerczewskich i Ostrzyniewskich. Tadeusz Świerczewski wyrastał w klimacie tych relacji. Sam już pamięta ekshumacje żołnierzy AK z gruzów Warszawy. Mieszkając na wprost Cmentarza Wojskowego na Powązkach widział każdego dnia jak kopano rowy i układano ciała żołnierzy.

Tadeusz, wraz mamą Jadwigą i siostrą Janiną, podzielił los miasta i ocalałych warszawiaków. Dnia 5.10.1944 r. zostali wypędzeni z Warszawy do obozu w Pruszkowie. Tam Niemcy wsadzali ich na rampę kolejową, a następnie ładowali do bydlęcych wagonów z zamiarem wywiezienia do obozu w Oświęcimiu. Podczas „ładowania” Jadwigi Świerczewskiej z dziećmi do bydlęcego wagonu, Niemiec, chcąc przyspieszyć upychanie, uderzył kolbą karabinu Tadeusza trzymanego na rękach przez mamę. Złamał dziecku nogę. Krzyk dziecka zaalarmował rozbrojonych żołnierzy węgierskich. Jeden z nich podszedł do Niemca i poprosił, aby puścił rodzinę, argumentując, że w pobliżu jest ich lazaret z lekarzem. Niemiec zgodził się. Dzięki żołnierzom węgierskim Jadwidze z dziećmi udało się uciec do rodzinnej wsi Ostrzyniewo. Dziadek Tadeusza, Józef Świerczewski, w 1946 roku, po wojnie, wyjechał do Wrocławia. Po stracie czterech synów i córki pragnął mieć przy sobie wnuki. Jadwiga Świerczewska przyjechała do Wrocławia pod koniec 1946 r. Tadeusz Świerczewski z siostrą Janiną nadal pozostawali w Warszawie, u babci na Powązkach. W Warszawie pozostała rodzina mamy – Ostrzyniewscy, babcia wraz z córkami i synem, którzy zostali przygarnięci w ocalałym domu p. Kocielskiego, na wprost Cmentarza Wojskowego na Powązkach.

Po latach…

Tadeusz Świerczewski, który nigdy nie mógł pogodzić się z utratą ojca, pojechał w 1980 r. do Austrii, aby odnaleźć miejsce kaźni Polaków i swego Ojca. Wysiadając z pociągu w Melk zobaczył małe, senne miasteczko, z rzucającym się w oczy wielkim, pięknym barokowym klasztorem z roku około 1080- go. Zaczepiane starsze osoby nie potrafiły wskazać miejsca obozu koncentracyjnego. Wręcz ze spuszczoną głową zaprzeczały istnieniu takowego obozu. Idąc główną drogą zauważył po prawej stronie jednostkę wojskową. Widniały napisy „zakaz fotografowania”. Jako inżynier oszacował wiek budowy tych obiektów na lata 30-te dwudziestego wieku. Nie było widać nigdzie śladu istnienia obozu. W drodze powrotnej zauważył wśród dzikich krzaków wystający ceglany komin. Zbliżając się do tego miejsca spostrzegł ogrodzenie z furtką zamkniętą, na której wisiała kartka z informacją, że tam było krematorium obozowe, a klucze do furtki posiada wymieniony z nazwiska mieszkaniec Melk. Udało się go odszukać i wejść z nim na teren obozu. Krematorium mieściło się tuż przy jednostce wojskowej. Musiały to być budynki obozu, to zresztą wynika na zdjęciach i planie obozu. Budynek z piecem i kominem był budynkiem krematorium, które pozostało. Oprowadzający przekazał Tadeuszowi ostatni egzemplarz dokumentu napisanego przez francuskiego więźnia. Tadeusz po modlitwie przy piecu włożył medalik z wizerunkiem Ojca Św. Jana Pawła II. W drodze powrotnej wykonał zdjęcia jednostki wojskowej.


Zdjęcia i kopie dokumentów do obejrzenia w oryginale artykułu poniżej:

Aktualności

W 5. rocznicę śmierci przywódcy Solidarności Walczącej

30 września 2024 roku minęła 5. rocznica śmierci Kornela Morawieckiego. Dla nas, ludzi Solidarności Walczącej,...

Pożegnanie śp. Irka Zrobka

W dniu 1 października 2024 roku zmarł we Wrocławiu nasz kolega z pocztu sztandarowego...

Ostatnie pożegnanie Romka Zwiercana

W czwartek 26 września br. członkowie Stowarzyszenia Solidarności Walczącej przyjechali z całej Polski do...

Upamiętnienie 5-tej rocznicy śmierci śp. Kornela Morawieckiego

W niedzielę i poniedziałek 29-30 września we Wrocławiu i w Warszawie odbędą się uroczystości...