W czasie przełomowego lata 1980 roku „Biuletyn Dolnośląski” odgrywał bardzo ważną rolę, szczególnie cenne było wówczas wypełnianie luki informacyjnej, a także włączanie się w bieg wydarzeń. W tym okresie pismo wydawało numery specjalne, w których drukowano już od 1 sierpnia 1980 roku wezwania do solidarnościowego strajku kierowane do robotników dolnośląskich, oceny aktualnej sytuacji politycznej, postulaty stoczniowców, oświadczenia MKS we Wrocławiu, wskazówki dla strajkujących, apele i informacje.
W tym wszystkim uczestniczył Romuald Lazarowicz i jego żona. 24 sierpnia 1980 roku udali się na przykład do Trójmiasta, aby zawieźć strajkującym stoczniowcom zgromadzone dla nich pieniądze, pochodzące ze zbiórek we wrocławskich zakładach pracy i w środowisku akademickim, zbiórek zainicjowanych przez środowisko „Biuletynu Dolnośląskiego”. – Romek pamiętał dokładnie, że było to 11 tys. zł, niezbyt duża jak na owe czasy suma, ale stanowiąca dowód wsparcia i solidarności – wyjaśnia Helena. Zabrali ze sobą plecak wyładowany wrocławską bibułą. Mieli oczywiście egzemplarze „Biuletynu”, ale też różnego rodzaju pisma i ulotki. Do Stoczni Gdańskiej ich nie wpuszczono, pojechali więc do Gdyni. Wcześniej zatrzymali się u ks. Hilarego Jastaka, legendarnego kapłana wspierającego rodziny zamordowanych w 1970 roku stoczniowców, późniejszego gdyńskiego kapelana „Solidarności”. Przyjął on ich z serdecznością na plebanii i ułatwił wejście do Stoczni im. Komuny Paryskiej. – Tam „rządził” wtedy Andrzej Kołodziej i to on polecił, aby przez megafony ogłosić, że przyjechała delegacja z Wrocławia, która przywiozła pieniądze dla strajkujących. Wymieniono nas z nazwiska, a stoczniowcy podziękowali nam gromkimi brawami – opowiada Helena Lazarowicz. Przyznaje przy tym, że ani ona, ani Romek nie znali wcześniej Kołodzieja i to pierwsze spotkanie zrobiło na nich bardzo pozytywne wrażenie. Zostali przez strajkujących oprowadzeni po zakładzie, pokazano im drukarnię, gdzie pracowały maszyny z prawdziwego zdarzenia, a przy okazji zaopatrzono gości z Wrocławia w tamtejszą bibułę.
– Pamiętam, że w drodze do Wrocławia rozdawaliśmy ulotki na stacjach i dworcach, zostawialiśmy je na ławkach i siedzeniach. Naszym zdaniem, to my wywołaliśmy strajk w Bydgoszczy, bo szczególnie dużo rozdaliśmy tam ulotek, a już następnego dnia wybuchł w tym mieście strajk – mówi, śmiejąc się, Helena. Gdy wrócili z Romkiem do Wrocławia, strajk już trwał i wtedy trochę żałowali, że pieniądze zostawili gdyńskim stoczniowcom, bo przydałyby się także strajkującym wrocławskim zakładom pracy.
Wcześniej w wydaniach specjalnych „Biuletynu Dolnośląskiego” ukazało się słynne 21 postulatów z Gdańska, które przywiózł do Wrocławia Zenon Pałka, a także odezwa redakcji i Komitetu Samoobrony Społecznej. – Jej autorstwo było wspólne, byłem również podpisany pod tym apelem – podkreśla Aleksander Gleichgewicht. Ulotki z odezwą rozprowadzano 24 i 25 sierpnia, a 26 rano wybuchł strajk. Gleichgewicht dzień wcześniej rozmawiał z ludźmi z MPK i Elwro, a jak „stanął Wrocław”, został zatrzymany przez milicję, gdy wysiadał z samochodu przed zajezdnią autobusową na ul. Grabiszyńskiej. Prokurator Andrzej Kaucz wręczył mu wtedy sankcję prokuratorską, ale na mocy podpisanych 31 sierpnia porozumień, następnego dnia został zwolniony.
Rola „Biuletynu Dolnośląskiego” i środowiska, które skupiło się wokół niego, była w tym czasie nie do przecenienia. Odezwy MKS i niektóre wydania specjalne „Biuletynu” drukowane były na maszynie offsetowej w drukarni Naczelnej Organizacji Technicznej we Wrocławiu. Powstanie „Solidarności” otworzyło nowy rozdział także dla ludzi ze środowisk przedsierpniowej opozycji demokratycznej i przyniosło również zmiany w życiu Heleny i Romualda Lazarowiczów.